wtorek, 13 czerwca 2017

O co chodzi

Dwa wpisy na rok. Będzie rekord? Śmieszne jest takie pisanie do internetowej szuflady. Ale przynajmniej jest w szufladzie, a nie zakopane szuflą. Zawsze mogło być gorzej. Borze zielony, ja to mam talent do wstępów.

Tak sobie patrzę na mój ostatni wpis o czasie, ale bez pewności, i tak sobie konstatuję (po wielu latach okazało się, że wcale nie konstantuję i w ogóle na tej stancji Konstancja nie mieszka), że ów czas nadal płynie. I jestem tym faktem nieustannie zaskoczona. Nadal siedzę sobie w mieszkaniu dolnowrzeszczańskim, ale z zupełnie innymi ludźmi. I rybek nie ma. Ale nie, że moje koty je zjadły. Rybki po prostu też się wyprowadziły na swoje. No i tak sobie siedzę konstatując i próbuję podsumować, co u mnie. Tak dla siebie i do zaszufladowania. Po raz kolejny oglądam się na znajomych, masowo zaręczających się, biorących śluby i rodzących dzieci i zastanawiam się, o co tu chodzi. Czemu wszyscy wokoło się starzeją, a ja nadal mam 15 lat? Czy powinnam być smutna, że się właśnie nie zaręczam, nie wychodzę za mąż i nie rodzę dzieci, czy raczej cieszyć, że przynajmniej się nie rozwodzę? Płakać, że spóźniona magisterka nastanie dopiero we wrześniu, czy cieszyć się z trwających zniżek studenckich? Jaki w ogóle jest termin przydatności dla takiej Batysfery?

Zazdroszczę ludziom, którzy przyjaźnią się sami ze sobą. Ostatnio, po okresie tragizmu, doła i rozpaczy, też próbuję się ze sobą zakumplować. No i dziwnie jest. Jakoś nie wiem, nie potrafię widzieć w sobie bliźniego swego. Albo czyjegoś bliźniego. W sensie takim, że ludzie wokoło są, a mnie tak trochę jakby nie ma. Niczym kiedyś w grach komputerowych - spoglądasz w dół, a tam tylko podłoga. Jak zawieszony w przestrzeni punkt widzenia. Trochę tęsknię za czasami, kiedy wiedziałam o co chodzi. Albo przynajmniej wydawało mi się, że wiem. Bo teraz to tylko wiem, że nie wiem, a do sławnego filozofa mi daleko. Dziwnie mieć jedyny napęd na  nadzieję, że za rogiem jednak coś czeka. No nie wiem. Nie wiem, o co chodzi.

Jedyne co może pomóc to szycie. I kanapka z żółtym serem, pomidorem i przyprawą do bigosu. Pamiętam, że kiedyś stwierdziłam empirycznie jej wpływ na leczenie złamanego serca. Sądzę, że powinna też w takim razie poradzić sobie z włosami, paznokciami, poczuciem odrzucenia, cerą i reumatyzmem.

I jednego jestem pewna. Żeby coś wyszło, trzeba skakać na główkę. To grozi złamaniem kręgosłupa. Ale nie wszystko da się z boczną ścieżką awaryjną na wszelki wypadek.

1 komentarz:

  1. Ja zawsze gdy nie wiem o co mi chodzi to myślę o co chciałbym by mi chodziło, albo o tym o co powinno mi chodzić. Np. co mogę zrobić dla świata. Największym problemem świata jak wiemy jest entropia. Więc teraz toczę swoistą osobistą batalię z właśnie nią.

    Nie zaczniesz pływać jak się cała nie zanurzysz. Nie złapiesz równowagi jeżeli będzesz się trzymać poręczy... Trzeba znać cel i jeżeli nie ma innej drogi próbować do skutku. Warto zaczerpnąć jednak też rady doświadczonych. Mówiąc językiem metafory.

    Bądź silna i nie poddawaj się.

    Jak chcesz też możemy o tym porozmawiać.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Moje myśli biegają końmi , Blogger