czwartek, 26 października 2017

Łzawy wpisik pożegnalny ku czci nadmorskiego miasta


Drogi Gdańsku,
Przyznaję, że nieco mnie zawiodłeś. Z początku mamiłeś możliwościami, studiami z perspektywami pracy, widmem fajnej przyszłości. Nie powiem, dostałam od Ciebie to i owo. Ale jest też trochę zawodów. Kilka relacji kwalifikujących mnie do zostania beneficjentką toksykologii, męka z magisterką, serce złamane po dwakroć,  deprecha w idealnym połączeniu z brakiem pracy, miliard wymuszonych przeprowadzek. Rozstanie z kotami! Moimi kochanymi! Gorsze niż zerwanie, obrona i wyrywanie zęba. Trochę mi tych psikusów nasprawiałeś. Powiedziałabym, że to nieładnie z Twojej strony. Oddałam Ci spory kawał serca, a Ty mi tutaj takie rzeczy. Powiadają, że to Petersburg pożera dusze. A to właśnie Ty niemal schrupałeś moją razem z kosteczkami. Tak łatwo się nie dam.

Zatem odchodzę. Pakuję kartony i kartoniki, upycham ciuchy do worów i żegnamy się przynajmniej na jakiś czas. Choć nie wiem, czy do Ciebie wrócę. Szkoda mi morza i tej zieleni wokół. Będę tęsknić za ludźmi. Ale to nie jest dobra relacja na płaszczyźnie człowiek – miasto. Może nie dojrzałeś do związków? Zakończyłam tu swoje sprawy, wyruszam zaczynać nowe. Może nie zginę w Wielkim Świecie. A przynajmniej będę mieszkać mając las za oknem. Pierwszy raz w życiu – sama (chociaż w ogóle nie samotna!). Jakoś tak na razie wychodzi mi całe życie z plecakiem i na kartonach. 

I w sumie teraz już żegnam się na spokojnie i bez dramatyzmu. Nawet nie mam Ci za złe.

Może trochę będę tęsknić, ale to coś na kształt syndromu sztokholmskiego.

Syrenko, bądź nieco łaskawsza niż Neptun. Na razie idzie nam nieźle.


Z poważaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Moje myśli biegają końmi , Blogger