wtorek, 11 marca 2014

To kto pierdzi Cioci?


Podobno nie należy zaczynać od tytułu. Ja zaczęłam, a co! Już od dłuższego czasu właśnie ten tytuł chodzi mi po głowie. A jest to cytat z rodzinnego grania w Tabu. Jest tam taka poduszka - pierdziuszka, którą sygnalizuje się użycie niedozwolonego słowa. No i za każdym razem wynika problem - kto teraz pilnuje czasu, a kto pierdzi Cioci? Lubię grać z rodzinką w Tabu (nie, to nie jest wpis sponsorowany, chociaż nie miałabym nic przeciwko, bo faktycznie gra jest fajna). To jest prawdziwa kopalnia cytatów. Bardzo spodobało mi się, kiedy Ciocia próbowała przekazać mi hasło. "No wiesz, są wszędzie". Pomyślałam o fotonach (jakoś tak mi się pomyślało). Okazało się, że wcale nie. Hasłem były... Kordyliery!
- Nooo, syn Abrahama?
 -Lincoln!
I jak na złość okazuje się, że Lincoln wcale nie był synem Abrahama. Na domiar złego, nie był nim też Adam.

Lubię te spotkania i wieczorne gierki - zgadywanki u Rodzinki Gdyńskiej. Ostatnio króluje właśnie Tabu, ale jedną z ulubionych gier są nadal kalambury z pokazywaniem tytułów filmów (najciekawiej wspominam pokazywanie tytułu "O Angliku, który wszedł na wzgórze, a zszedł z góry", było wesoło).  I jeszcze jedną z ciekawszych jest ta z przyklejaniem karteczek na czole i zgadywanie, jaką się jest postacią. Ostatnio byłam Guciem. I tak długo się męczyłam, że Cioci zrobiło się mnie żal i zaczęła nucić pod nosem "Zaaacznij od Baaacha...". I kurczę, zgadłam.

Lubię te spotkania i pogaduszki o wszystkim i niczym. Od tajemnic wszechświata do niskiego humoru, którego przytaczać tu nie powinnam (ale i tak wszyscy się śmieją). "Pochodzę z rodziny inteligenckiej" - to cytat z wypracowania mojego Brata z jego czasów cielęcych. Zdanie uzyskało już status kultowego i jest cytowane przy okazji każdego kolejnego żarciku rzuconego przy stole, gdzie absolutnie nie powinien być rzucon.

Lubię te spotkania w szerszym gronie, kiedy jeszcze razem z Rodzinką Łódzką idziemy wszyscy na spacerek, nad morze. Albo po łódzkich parczkach i ciekawych miejscach. I grille pod śliwą w naszym ogrodzie. Jest głośno, jest wesoło, jest zbiorowisko dziwaków (bo jesteśmy wszyscy dziwni jak jeden mąż, choć każdy w innym kierunku). I jesteśmy wszyscy razem.

Bardzo polubiłam wizyty u Rodzinki Gdańskiej, choć wizyt tych nie było jeszcze zbyt wiele. Rozentuzjazmowana Ciocia opowiadająca o podróżach i Wujek grający na gitarze tak, że nogi same się rwą to tańca. I śmiechy, i ogólna wesołość. I błękitne meloniki z Festiwalu Dobrego Humoru.

Lubię odwiedziny u Rodzinki Brata. Chrześniak z zadatkami na polityka (już nauczył się zwalać winę o wszystko na opozycję w postaci młodszego braciszka), opozycja w postaci młodszego braciszka z uśmieszkiem sugerującym, że przed chwilą coś zbroił, bratanica w dwóch kucykach, taszcząca za sobą wielką pluszową owcę i bratanek najmłodszy, który na razie głównie śpi i je, ale pewnym jest, że jest bardzo podobny. No i Bratowa z Bratem, którzy jakimś cudem ogarniają taką gromadkę i jeszcze nie oszaleli.

Lubię siedzenie w domu z Mamą przy herbacie i rozmowy o życiu. I oglądanie filmów, w których zdradziecko czają się problemy życiowe. Nawet, kiedy film opisany jest jako komedia.

A najważniejsze jest, że choćby nie wiem co się stało, choćbym nie wiem jak zawaliła, oni mnie nie zostawią, będą zawsze. Ze swoimi dziwactwami, troskami, nietypowym poczuciem humoru, hektolitrami herbaty i godzinami rozmów. I to jest chyba pierwszy post w moim życiu, który nie jest co prawda arcydziełem i Mekką dla poszukujących ważnych i wzniosłych treści (nie mam bynajmniej na myśli tego, że inne posty są arcydziełami i Mekką), ale kończę go z łezką w oku. I to całkowicie niemetaforyczną.

7 komentarzy:

  1. Jak miło, że wróciłaś! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a o Kordylierach nie napisałaś? myślałam, że one są wszędzie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, dziękuję za przypomnienie! Już poprawiłam. :)

      Usuń
    2. no nie! teraz muszę jeszcze raz czytać :)

      Usuń

Copyright © 2016 Moje myśli biegają końmi , Blogger